Recenzja filmu

Usta (2010)
Santiago Loza
Iván Fund
Victoria Raposo

Kobiety na prowincji

Film chyba zdecydowanie lepiej by funkcjonował, gdyby w całości był dokumentem. W formie zaprezentowanej w Warszawie pozostaje niepełny, a przede wszystkim wykoślawiony.
"Usta" miały swoja premierę w Cannes w sekcji Un Certain Regard. Z festiwalu film wyjechał z nagrodą aktorską, którą otrzymały aż trzy aktorki: Victoria Raposo, Eva Bianco i Adela Sanchez. Niestety warszawski seans zweryfikował to, co o filmie można było sądzić po tak ciepłym przyjęciu w Cannes. Obrazowi daleko do arcydzieła, a aktorki, choć grają dobrze, to nie aż tak. Na Warszawskim Festiwalu Filmowym widziałem co najmniej kilka lepszych kreacji.

Film Santiaga Lozy to obraz argentyńskiej prowincji. Do biednej okolicy przyjeżdżają trzy pracownice opieki społecznej. Zamieszkają w zrujnowanym szpitalu i przez kolejnych kilka tygodni będą przemierzać okolicę, badając mieszkańców, spisując ich problemy, dokonując szczepień itp. Narracja podzielona została na dwie części, pokazywane naprzemiennie.

Pierwsza część to rozmowa kobiet z mieszkańcami okolicy. Ma ona dokumentalny charakter: widzimy biedne, wielodzietne rodziny i wraz z bohaterkami przysłuchujemy się ich ponurym historiom, w których jak bumerang powracają problemy związane z brakiem pieniędzy, pracy, pożywienia, leków i domu. W moim odczuciu jest to ciekawsza część, gdyż naświetla wstydliwe prawdy, które zazwyczaj chce się ukryć. Bez komentarza, bez ckliwego użalania się, film ukazuje świat biedoty i trudno nie patrzeć na to wszystko z bólem serca. Co gorsza, nie bardzo widać z tej sytuacji wyjście, ponieważ pomoc udzielana przez państwo to kropla w morzu potrzeb i do tego podlega ostrym zasadom biurokracji.

Druga część prezentuje scenki rodzajowe z życia kobiet. Widzimy, jak sobie radzą, próbując przemienić śmietnik, jakim jest zrujnowany szpital, w miejsce do spania i zamieszkania. Obserwujemy je przy codziennych czynnościach, jak powoli "docierają się", stając się wspólnotą, choć nie do końca harmonijną. Większość z tych scen nie daje aktorkom szans na popisanie się swoimi umiejętnościami. W zasadzie dopiero w końcówce, kiedy jedna z bohaterek obchodzi urodziny, widać prawdziwą grę i całą gamę emocji. To jednak za mało, by je nagradzać.

Film chyba zdecydowanie lepiej by funkcjonował, gdyby w całości był dokumentem. W formie zaprezentowanej w Warszawie pozostaje niepełny, a przede wszystkim wykoślawiony. Zachwiane tempo narracji sprawia, że miejscami oglądanie go to naprawdę ciężka harówka. Szkoda, bo temat z całą pewnością zasługiwał na to, by poruszyć go na dużym ekranie.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones